- Znów złamana
noga będzie ?Czy tym razem ręka?- szepnęłam Oli wchodząc na stołówkę. Zdążyła
powiedzieć tylko :” Powiedziała ci ta menda, pogadamy potem”, gdy Seba odsuwał
mi krzesło, znajdujące się obok niego. Uśmiechnęłam się delikatnie po czym
skierowałam wzrok w stronę Dominika.
Wkuwał całą siłą ostrza widelca w sałatkę znajdującą się na jego
talerzu, a oczy z złośliwym błyskiem wpatrzone były w Sebę.
- Oho! Kolejny
wróg do kolekcji. Niedługo zacznę kupować ci trofea,” najsympatyczniejszego”
człowieka pod słońcem.- trąciłam Sebolka ramieniem.
- Wolałbym
szczerego. Podać ci coś?
- Tak, poproszę…
- Witam
wszystkich na śniadanku!
- Chleb…- podirytowana wyciągnęłam dłoń w
stronę Sebastiana.
- Nie
przeszkadzajcie sobie lub… na chwilkę przestańcie rzuć moje kózki- roześmiała
się perliście pani Jadwińska, nauczycielka biologii.
Była to osoba
miła, a jednocześnie irytująca. Każdego ucznia potrafiła do czegoś przyrównać,
mnie np. do jabłuszka, gdyż jak to ona twierdzi moje policzki są tak rumiane jak jabłuszka we wrześniowe
popołudnie. Na Olę mówiła „ Moja czekoladko”, wpieniało to ją, więc w końcu
powiedziała do niej na lekcji” Pani Pyzo, a…”. Zdenerwowana powędrowała w
kierunku Aleksandry, pociągnęła ją za rękę i widzieliśmy tylko jej stare
pośladki z cellulitem. Olka wróciła z
dwoma godzinami kar społecznych, otrzymanych od samego dyrektora.
- Pani Drażewska
ma wam coś do ogłoszenie, słuchaaaajcciiee- zaćwierkotała.
- Młodzieży-
zaczęła Draża wpatrzona w chłopaków, którzy zachłannie wcinali, kanapki z
wędliną- Dzisiaj tak jak obiecywałyśmy odbędą się podchody- tłum uczniów zaczął
gwizdać i klaskać. Prawdą było, że tylko dlatego przyjechaliśmy do tego
ośrodka. W styczniu postanowiliśmy ostatni raz wyjechać z naszą klasą. Od tej pory
zaczęły się poszukiwania najlepszego lokum. Może w górach, może nad morzem, a
może na mazurach. W końcu zdecydowaliśmy się na hotel oddalony o 40 km od
naszego miejsca zamieszkania. Nic w nim szczególnego nie było, las, jezioro,
domki letniskowe i hotel, ale ulotka przedstawiała coś jeszcze. Tor, a
właściwie ścieżki w zamkniętej dla zwykłych wczasowiczów części lasku. Od razu
zakochaliśmy się w oświetlanych dróżkach nad którymi wisiały mostki i inne.
Było to pole do podchodów, specjalnie przyszykowane dla młodzieży szkolnej. Bez
chwili zastanowienia, postanowiliśmy wyjechać właśnie tam.
- Cisza!-
uspokajała pani Jadwińska- Opanuj się
kochanyyyy- szczebiocząc, tanecznym krokiem udała się w stronę chłopaka, który
podskakiwał z radości wykrzykując wraz ze swoim kolegą niecenzuralne słowa-
Usiądź Krzysiu i ty też Mariuszku- pociągnęła chłopców za uszy, po czym opadli
na krzesła. Gdy tłum wrócił na swoje miejsca, Draża ponownie zaczęła:
- A więc, jak
już powiedziałam dzisiaj odbędą się podchody. Macie czas wolny do godziny
19:00, gdyż wtedy zacznie się zabawa- ponownie wybuchł aplauz, a Draża
spokojnym ruchem dłoni i z uśmiechem zniecierpliwienia, uciszała uczniów- Przedstawię teraz zasady, więc możecie zadawać
pytania, jeśli coś dla was wydaje się niezrozumiałe. Wraz z wychowawcami zapraszamy
was wszystkich o godzinie 16:00 pod drzwi naszego domku. Każdy po kolei, będzie
do nas wchodził. Wylosujecie u nas karteczki, możecie zostać szukającymi bądź
przeszkadzającymi. Karteczkę wraz z mapką i specjalnym GPS musicie przed wyjściem
schować, aby nikt nie zauważył kim jesteście.
- Po co mamy je
zachowywać? W sensie te karteczki- zapytał zaciekawiony Seba, kołysząc się na
krześle.
- Nie bujaj się
na tym stołku Błaszczyk!- zdenerwowana czynnością powtarzającą się na jej
lekcjach profesor Magdalena Krystkowiak, biegła w stronę Seby- Błaszczyk czy ty
wciąż musisz to robić ?! Zabij się, zabij! Ja nie będę za tobą tęskniła na
moich lekcjach j. polskiego!
- Całuję rączki
pani profesor- uśmiechnął się z nonszalancją- Jak pani dba o moje życie i
zdrowie. Jestem uszczęśliwiony faktem, że ma tak wybitną nauczycielkę. Nie
umrę, za bardzo bym za panią tęsknił!
- Ty wiesz jak
przemawiać do kobiet z resztą Dominik również- potargała brązowe loczki
Sebastiana, spoglądając na wymuszony uśmiech Dominika.
- Oczywiście
pani profesor, do takich kobiet jakie nas uczą nie da się inaczej mówić.
Powinnyśmy panią codziennie róże przynosić, lecz teraz oddajmy głos pani
Drażewskiej aby zdradziła nam resztę sekretów tej tajemniczej gry.
- Słusznie.
Dziękuje Sebastianie- przytaknęła Draża.
W ciągu kolejnych 15 minut dowiedzieliśmy się
kilku rzeczy. Dla niektórych, cała ta rozrywka wydawała się zbyt trudna.
Dlatego jeszcze przed wyjściem ze stołówki, dopytywali się swoich znajomych o
poszczególne zasady. Nie należałam do tego typu osób, to raczej mnie zawsze
ktoś się o coś pytał. Układałam w głowie poszczególne informacje, aby dobrze
zaplanować sobie dzień. O 16:00 mamy zjawić się u wychowawców. Do tego momentu
mamy sporo czasu. Pogada była wyśmienita. Było wręcz upalnie, już teraz
dostrzegaliśmy nadchodzące wakacje, a jednocześnie rozłąkę. Każde z nas miało
inne plany. Jedni wyjeżdżali nad morze, inni zagranicę, niektórzy zostawali w
domu. Lato zawsze spędzaliśmy razem, czasem po prostu włócząc się po uliczkach
Barcina. Teraz miało być inaczej. Każde z nas czuło, że w końcu się
rozstaniemy. Choć woleliśmy o tym nie rozmawiać. Myśl o liceach do których
mieliśmy trafić, wprawiała nas w melancholię.
Łapiąc promienie słońca, postanowiłam włożyć
kostium kąpielowy i poopalać się na plaży. Myślałam nad tym co się stanie kiedy
zostanę szukając lub przeszkadzającą. Z reguły nie lubiłam utrudniać ludziom życia,
dlatego w razie co chciałam przekonać nauczycielki aby podały mi karteczkę
szukającej. Podchody miały zacząć się dopiero o 19:00 wtedy wszyscy
poszukiwacze mieli wyruszyć z wyznaczonego miejsca. Między 16;00, a 19:00
wszystkie szkodniki miały przygotować swoje pułapki, ale tak aby nikt się nie
zorientował. Nie miałam pojęcia jak to zrobić. Po dłuższym zastanowieniu
stwierdziłam, że każdy będzie wypytywał nauczycielki o poszczególne kwestie, po
wylosowaniu papierka, gdyż sporo spraw nie zostało rozstrzygniętych. Nawet pytanie
Sebastiana, nie dostało wyjaśniającej odpowiedzi:
- Dowiesz się
wszystkiego jak cokolwiek wylosujesz- odpowiedziała mu Draża, rozdzielając
chłopaków, którzy bili się przy
szwedzkim stole, po czym dodała- Zaraz nie będzie podchodów!- w tym samym
momencie, wszyscy się uspokoili.
Na jeszcze zimnym piasku leżałam sama.
Chciałam zaprosić Olę, lecz ona dzielnie udawała dziewczynę Mateusza, który
coraz częściej zaczynał działać jej na nerwy. Natomiast Ama z Anką wolały
pograć w badmintona. Było mi to z resztą na rękę. Zamierzałm pomyśleć o uczuciu,
które wyznał mi Dominik poprzedniej nocy. Miałam zamiar z nim pogadać jeszcze
na biwaku, w szkole nie byłoby kiedy. Mogłam podjąć odliczanie, zostały mi 2
dni. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyśleniach. Nie minęło zbyt wiele
czasu, kiedy ktoś przycupnął przy mnie. Delikatnie uniosłam głowę i spojrzałam
na tajemniczego przybysza.
- Filip?-
zaciekawiona, spojrzałam na najlepszego kumpla Alka.
- Eee… przepraszam,
że przeszkadzam. Słuchaj chciałem się o coś spytać- obydwoje czuliśmy się
niezręcznie. Ja ponieważ miałam na sobie tylko stanik i majtki, a on gdyż przyszedł
do dziewczyny, która została upokorzona przez jego przyjaciela.
- Nie mam ci nic
do powiedzenia- usiadłam i zakryłam się ręcznikiem- Nie chce słuchać historii o
Alku ani nic podobnego.
- Nie o to
chodzi. On jest dupkiem, chciał cię wykorzystać ale…- przerwał widząc moją
zniesmaczoną minę.
- Do rzeczy…
- Chciałem się
pożegnać, po prostu pożegnać. Wyjeżdżamy dzisiaj, nauczyciele mają z nami
problemy.
- Jeszcze coś-
zapytałam zniecierpliwiona.
- Ucałujesz ode
mnie Olę. Wiem, co myślisz, ale ona naprawdę mi się podobała. Chyba nigdy jej
nie zapomnę. Kłamała mówiąc, że ma chłopaka. Trudno, jeszcze kiedyś przypomnę
jej o sobie. Zrobisz to dla mnie?- zastanawiałam się chwilę. Zrobiło mi się żal
Filipa. Potraktowała go źle, dając mu kosza, mówiąc, że nie warto, jednak się
myliła, okazał się sympatycznym kolesiem. Widząc moje milczenie, odszedł
zrezygnowany.
- Ucałuję-
krzyknęłam, uśmiechając się szczerze. Odwzajemnił ten gest i pobiegł w stronę
ośrodka.