niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 11


- Znów złamana noga będzie ?Czy tym razem ręka?- szepnęłam Oli wchodząc na stołówkę. Zdążyła powiedzieć tylko :” Powiedziała ci ta menda, pogadamy potem”, gdy Seba odsuwał mi krzesło, znajdujące się obok niego. Uśmiechnęłam się delikatnie po czym skierowałam wzrok w stronę Dominika.  Wkuwał całą siłą ostrza widelca w sałatkę znajdującą się na jego talerzu, a oczy z złośliwym błyskiem wpatrzone były w Sebę.
- Oho! Kolejny wróg do kolekcji. Niedługo zacznę kupować ci trofea,” najsympatyczniejszego” człowieka pod słońcem.- trąciłam Sebolka ramieniem.
- Wolałbym szczerego. Podać ci coś?
- Tak, poproszę…
- Witam wszystkich na śniadanku!
-  Chleb…- podirytowana wyciągnęłam dłoń w stronę Sebastiana.
- Nie przeszkadzajcie sobie lub… na chwilkę przestańcie rzuć moje kózki- roześmiała się perliście pani Jadwińska, nauczycielka biologii.
Była to osoba miła, a jednocześnie irytująca. Każdego ucznia potrafiła do czegoś przyrównać, mnie np. do jabłuszka, gdyż jak to ona twierdzi moje policzki są tak  rumiane jak jabłuszka we wrześniowe popołudnie. Na Olę mówiła „ Moja czekoladko”, wpieniało to ją, więc w końcu powiedziała do niej na lekcji” Pani Pyzo, a…”. Zdenerwowana powędrowała w kierunku Aleksandry, pociągnęła ją za rękę i widzieliśmy tylko jej stare pośladki z cellulitem.  Olka wróciła z dwoma godzinami kar społecznych, otrzymanych od samego dyrektora.
- Pani Drażewska ma wam coś do ogłoszenie, słuchaaaajcciiee- zaćwierkotała.
- Młodzieży- zaczęła Draża wpatrzona w chłopaków, którzy zachłannie wcinali, kanapki z wędliną- Dzisiaj tak jak obiecywałyśmy odbędą się podchody- tłum uczniów zaczął gwizdać i klaskać. Prawdą było, że tylko dlatego przyjechaliśmy do tego ośrodka. W styczniu postanowiliśmy ostatni raz wyjechać z naszą klasą. Od tej pory zaczęły się poszukiwania najlepszego lokum. Może w górach, może nad morzem, a może na mazurach. W końcu zdecydowaliśmy się na hotel oddalony o 40 km od naszego miejsca zamieszkania. Nic w nim szczególnego nie było, las, jezioro, domki letniskowe i hotel, ale ulotka przedstawiała coś jeszcze. Tor, a właściwie ścieżki w zamkniętej dla zwykłych wczasowiczów części lasku. Od razu zakochaliśmy się w oświetlanych dróżkach nad którymi wisiały mostki i inne. Było to pole do podchodów, specjalnie przyszykowane dla młodzieży szkolnej. Bez chwili zastanowienia, postanowiliśmy wyjechać właśnie tam.
- Cisza!- uspokajała  pani Jadwińska- Opanuj się kochanyyyy- szczebiocząc, tanecznym krokiem udała się w stronę chłopaka, który podskakiwał z radości wykrzykując wraz ze swoim kolegą niecenzuralne słowa- Usiądź Krzysiu i ty też Mariuszku- pociągnęła chłopców za uszy, po czym opadli na krzesła. Gdy tłum wrócił na swoje miejsca, Draża ponownie zaczęła:
- A więc, jak już powiedziałam dzisiaj odbędą się podchody. Macie czas wolny do godziny 19:00, gdyż wtedy zacznie się zabawa- ponownie wybuchł aplauz, a Draża spokojnym ruchem dłoni i z uśmiechem zniecierpliwienia, uciszała uczniów-  Przedstawię teraz zasady, więc możecie zadawać pytania, jeśli coś dla was  wydaje się  niezrozumiałe. Wraz z wychowawcami zapraszamy was wszystkich o godzinie 16:00 pod drzwi naszego domku. Każdy po kolei, będzie do nas wchodził. Wylosujecie u nas karteczki, możecie zostać szukającymi bądź przeszkadzającymi. Karteczkę wraz z mapką i specjalnym GPS musicie przed wyjściem schować, aby nikt nie zauważył kim jesteście.
- Po co mamy je zachowywać? W sensie te karteczki- zapytał zaciekawiony Seba, kołysząc się na krześle.
- Nie bujaj się na tym stołku Błaszczyk!- zdenerwowana czynnością powtarzającą się na jej lekcjach profesor Magdalena Krystkowiak, biegła w stronę Seby- Błaszczyk czy ty wciąż musisz to robić ?! Zabij się, zabij! Ja nie będę za tobą tęskniła na moich lekcjach j. polskiego!
- Całuję rączki pani profesor- uśmiechnął się z nonszalancją- Jak pani dba o moje życie i zdrowie. Jestem uszczęśliwiony faktem, że ma tak wybitną nauczycielkę. Nie umrę, za bardzo bym za panią tęsknił!
- Ty wiesz jak przemawiać do kobiet z resztą Dominik również- potargała brązowe loczki Sebastiana, spoglądając na wymuszony uśmiech Dominika.
- Oczywiście pani profesor, do takich kobiet jakie nas uczą nie da się inaczej mówić. Powinnyśmy panią codziennie róże przynosić, lecz teraz oddajmy głos pani Drażewskiej aby zdradziła nam resztę sekretów tej tajemniczej gry.
- Słusznie. Dziękuje Sebastianie- przytaknęła Draża.
  W ciągu kolejnych 15 minut dowiedzieliśmy się kilku rzeczy. Dla niektórych, cała ta rozrywka wydawała się zbyt trudna. Dlatego jeszcze przed wyjściem ze stołówki, dopytywali się swoich znajomych o poszczególne zasady. Nie należałam do tego typu osób, to raczej mnie zawsze ktoś się o coś pytał. Układałam w głowie poszczególne informacje, aby dobrze zaplanować sobie dzień. O 16:00 mamy zjawić się u wychowawców. Do tego momentu mamy sporo czasu. Pogada była wyśmienita. Było wręcz upalnie, już teraz dostrzegaliśmy nadchodzące wakacje, a jednocześnie rozłąkę. Każde z nas miało inne plany. Jedni wyjeżdżali nad morze, inni zagranicę, niektórzy zostawali w domu. Lato zawsze spędzaliśmy razem, czasem po prostu włócząc się po uliczkach Barcina. Teraz miało być inaczej. Każde z nas czuło, że w końcu się rozstaniemy. Choć woleliśmy o tym nie rozmawiać. Myśl o liceach do których mieliśmy trafić, wprawiała nas w melancholię.
  Łapiąc promienie słońca, postanowiłam włożyć kostium kąpielowy i poopalać się na plaży. Myślałam nad tym co się stanie kiedy zostanę szukając lub przeszkadzającą. Z reguły nie lubiłam utrudniać ludziom życia, dlatego w razie co chciałam przekonać nauczycielki aby podały mi karteczkę szukającej. Podchody miały zacząć się dopiero o 19:00 wtedy wszyscy poszukiwacze mieli wyruszyć z wyznaczonego miejsca. Między 16;00, a 19:00 wszystkie szkodniki miały przygotować swoje pułapki, ale tak aby nikt się nie zorientował. Nie miałam pojęcia jak to zrobić. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że każdy będzie wypytywał nauczycielki o poszczególne kwestie, po wylosowaniu papierka, gdyż sporo spraw nie zostało rozstrzygniętych. Nawet pytanie Sebastiana, nie dostało wyjaśniającej odpowiedzi:
- Dowiesz się wszystkiego jak cokolwiek wylosujesz- odpowiedziała mu Draża, rozdzielając chłopaków, którzy bili się  przy szwedzkim stole, po czym dodała- Zaraz nie będzie podchodów!- w tym samym momencie, wszyscy się uspokoili.
 Na jeszcze zimnym piasku leżałam sama. Chciałam zaprosić Olę, lecz ona dzielnie udawała dziewczynę Mateusza, który coraz częściej zaczynał działać jej na nerwy. Natomiast Ama z Anką wolały pograć w badmintona. Było mi to z resztą na rękę. Zamierzałm pomyśleć o uczuciu, które wyznał mi Dominik poprzedniej nocy. Miałam zamiar z nim pogadać jeszcze na biwaku, w szkole nie byłoby kiedy. Mogłam podjąć odliczanie, zostały mi 2 dni. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyśleniach. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy ktoś przycupnął przy mnie. Delikatnie uniosłam głowę i spojrzałam na tajemniczego przybysza.
- Filip?- zaciekawiona, spojrzałam na najlepszego kumpla Alka.
- Eee… przepraszam, że przeszkadzam. Słuchaj chciałem się o coś spytać- obydwoje czuliśmy się niezręcznie. Ja ponieważ miałam na sobie tylko stanik i majtki, a on gdyż przyszedł do dziewczyny, która została upokorzona przez jego przyjaciela.
- Nie mam ci nic do powiedzenia- usiadłam i zakryłam się ręcznikiem- Nie chce słuchać historii o Alku ani nic podobnego.
- Nie o to chodzi. On jest dupkiem, chciał cię wykorzystać ale…- przerwał widząc moją zniesmaczoną minę.
- Do rzeczy…
- Chciałem się pożegnać, po prostu pożegnać. Wyjeżdżamy dzisiaj, nauczyciele mają z nami problemy.
- Jeszcze coś- zapytałam zniecierpliwiona.
- Ucałujesz ode mnie Olę. Wiem, co myślisz, ale ona naprawdę mi się podobała. Chyba nigdy jej nie zapomnę. Kłamała mówiąc, że ma chłopaka. Trudno, jeszcze kiedyś przypomnę jej o sobie. Zrobisz to dla mnie?- zastanawiałam się chwilę. Zrobiło mi się żal Filipa. Potraktowała go źle, dając mu kosza, mówiąc, że nie warto, jednak się myliła, okazał się sympatycznym kolesiem. Widząc moje milczenie, odszedł zrezygnowany.
- Ucałuję- krzyknęłam, uśmiechając się szczerze. Odwzajemnił ten gest i pobiegł w stronę ośrodka.

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 10


   Idąc w stronę domku rozmawiałyśmy o wszystkim. Ostatnimi czasy nie zdarzało się nam to często, ciągłe sprawy związane z moimi dobrymi ocenami od których zależało, pójście do liceum o profilu biologiczno- chemicznym oraz Oli problemy, z coraz to nowszymi chłopakami i biegami, oddalały nas. Jedyne co bezpowrotnie nas łączyło i będzie łączyć to właśnie,  takie wyjazdy oraz piłka nożna. Spotykałyśmy się dwa razy w tygodniu na treningach, gdy w szkole nie mogłyśmy pogadać, rozmawiałyśmy w drodze do MUKS- u lub z niego. Troszkę żałowałyśmy, że rozgrywki III ligowe powoli się kończą. Zbliżały się wakacje, więc miałyśmy nadzieję nadrobić  zaległe sprawy oraz pójść na jakieś imprezy. 
  Przez całą drogę szłyśmy patrząc przed siebie, zerkając czasem w swoją stronę, na naszych twarzach gościł uśmiech. Nagle spojrzałam na Olę, była pochmurna, mój wzrok zatrzymał się w punkcie w którym ona miała utkwione oczy. Tym punktem był Seba.
-Biegałaś?!- roześmiany Seba złapał mnie za biodra i pocałował na powitanie.
- A no tak wyszło- uśmiechnęłam się ściskając mocno mojego najlepszego przyjaciela- Mogłam się spodziewać, że się spotkamy, przecież dzięki czemu zawdzięczasz te mięśnie- poklepałam go po idealnie wyrzeźbionym brzuchu i ujrzałam zniesmaczoną twarz Olki.
- Eee… Mam dość tej waszej słodyczy, idę pod prysznic. Cześć Lizka i ty…- zmierzyła go od góry do dołu- i ty bizonku- pociągnęła mu z barka i poszła ku drewnianej chatce.
- No, no idź, idź bo twą śmierdzącą woń było czuć nad jeziorem, gdy ty byłaś przy hotelu. – Zignorowała go, a nawet żeby pokazać swoją wyższość wyprostowała się, zarzuciła kasztanowymi włosami i uniosła głowę- Twój pot musi być toksyczny skoro unosi się na 600 m, jakbyś nie umiała liczyć, to powiem ci, że to dużo! Małpo!- nie słyszała, była już daleko. Zacisnął mocno szczęki wraz z pięściami- Nienawidzę jej- nachylony nade mną cedził przez zęby każde słowo- Jeszcze ten zakład. Zrani go.  Myśli, że on nie ma uczuć!?
 Odkąd pamiętam Sebastian i Ola nie lubi się. Nikt nie wie dlaczego,  nawet oni sami. Już od początku swojej znajomości rywalizowali ze sobą oraz wymyślali na siebie różne przezwiska, aż w końcu przyjął się bizonek, gdyż Aleksandry zdaniem figura Seby przypomina troszkę tego zwierzaka. Nie podzielam jej zdania. Jest nieźle napakowany ale nie gruby. Seba natomiast twierdzi, że Ola spokojnie mogłaby grać małpę w jakimś filmie przyrodniczym, przede wszystkim z powodu charakteru. Również nie myślę tak jak on. Za to miał w jednym racje, Olka była intrygantką, dlatego zapytałam:
- O czym ty mówisz? Że jej nienawidzisz, a ona ciebie to każdy wie, ale jaki zakład?- spojrzałam w jego czarne, głębokie oczy. Odwrócił głowę. Wygadał się, znów musiałam zadziałać na niego jakąś magiczną mocą- Powiedz mi- odwróciłam się na pięcie i udałam obrażoną.
- Oj no dobra- bezsilnie rozłożył ręce-  Ja nie powinienem tego  mówić, no ale skoro już wypaplałem troszkę za dużo…Oj no waćpanno!- palcami uniósł mi kąciki ust- Więc Ola tak naprawdę nie jest białogłową Mateusza.
- Jak to?!- wyparowałam- Przecież sama mi powiedziała… Kłamała?
- Dla zakładu, z resztą to przez…
- Przez kogo?
- No przeze mnie. Założyłem się z nią… nie w sumie powiedziałem jej, że jest tak zakochana w sobie, że nie będzie potrafiła być z żadnym chłopakiem, tym bardziej z naszej klasy, a ona- przybrał jej sylwetkę, minę i głos- To patrz!
- No nie wierze… I co zrobiła?
- No i poszła z nim flirtować i teraz udaje szczęśliwą. Niedługo zacznie uprawiać najstarszy zawód świata…
- Przegiąłeś! Bez przesady, lubi flirtować ale to nie oznacza bycia dziwką ok?
- No, ok… Sorka. Zmykamy się umyć i widzimy się na stołówce, bo zostało nam około 40 minut, a Draża chce jeszcze coś ogłosić, coś o tych podchodach, żebym tylko trafił do przeszkadzających, a nie szukających…
- A ja bym chciała być w szukających, ale z kimś fajnym-  rozmarzyłam się bujając biodrami.
- Np. z Dominisiem… Waćpanna nie wie co robi zadając się z nim.
- Niby co? Powinieneś się cieszyć, ze będę szczęśliwa- wytknęłam język na niego. Po czym objął mnie ramieniem.
- O tym pogadamy później, gdy czas i miejsce nam na to pozwolą. Odprowadzę cię.
Szliśmy w milczeniu, przytuleni do siebie. Nie byłam zła na Olę, ani na Sebę, przecież to moi najlepsi przyjaciele, którzy niestety się nie lubią, a to powoduje takie sytuacje jaką przedstawił mi Sebastian. Po za tym przeczuwałam, że Ola nie jest ze mną do końca szczera.  Idąc przypomniałam sobie ich zakład z przed roku. On skończył z obitą twarzą, a Olka ze złamaną nogą. Założyli się kto pierwszy rozwali związek najpopularniejszej pary w szkole Adama i Julii. Ona zarywała do Adama, on do Julii. Gdy Julia dowiedziała się, ze Ola podrywa Adama, zepchnęła ją ze schodów, po czym z płaczem pobiegła do swego Romeo mówiąc o naprzykrzającym się jej Sebie. Po szkole dostał nieźle po twarzy.  Było jeszcze kilka takich przypadków, ale aż żal o nich wspominać.


Jeśli ktos chciałby być osobiście informowany o wstawieniu kolejnego rozdziału lub ma jakieś pytania, proszę pisać na numer gg 37387833 :)

Rozdział 9


- Cudowny miałam sen- szepnęłam do siebie przeciągając się. Zapach przesiąkniętego wilgocią domku stawał się nie do zniesienia, otworzyłam okno aby pozbyć się odoru. Podciągnęłam rolety, wpuściwszy do środka kilka dyskretnych promyków. Oli łóżko było już puste, musiała być szósta, poszła biegać. Umyłam się i ubrałam, chodziłam cały czas na palcach starając się nie zbudzić współlokatorek. Założyłam na nogi trampki, wiedziałam gdzie znajdę Olę, już pierwszego dnia wskazywała mi i pani gdzie będzie biegać. Chciałam ją dogonić żeby jak najszybciej powiedzieć jej o moim niesamowitym śnie ze mną i Dominikiem w roli głównej. Miałam nadzieję, że to on nim myślała mówiąc „Twoje szczęście jest blisko, tylko musisz się rozejrzeć”.
  Wąską, piaszczystą dróżką truchtałam nad brzegiem jeziora. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wielu barw dookoła siebie, czyżby Ola miała rację? Jezioro lśniło, odbijającym się od niego słońcem, pierwszy raz w życiu chciałam tak naprawdę  nad nim usiąść i zapatrzeć się w dal bez powodu. Zawsze był jakiś : problemy w szkole, kłótnia z kumpelą, niechęć siedzenia przy jednym ognisku z pewną osobą itd. Ale teraz przystanęłam obróciłam się wokół własnej osi patrząc cały czas w niebo. Było piękne, przezroczyste, błękitne. Ptaki na soczyście zielonych sosnach ćwierkały przyjaźnie, śpiewały cudowną zakochaną melodię, której nigdy nie słyszałam.  Zamknęłam oczy, wyobrażałam sobie Dominika, który mnie obejmuje, mówiąc ciepłe słowa. Potem idziemy za ręce w stronę pomostu całując się delikatnie, a ludzie uśmiechają się do nas przyjaźnie, po czym dźga mnie w boki? Nie, to już rzeczywistość.
- Hej. Co ty tu robisz? Idziesz ze mną biegać?- usłyszałam zasapany głos Olki.
- Szukałam cię, ale się zamyśliłam…
- O pewnie myślałaś o Dominiku z którym spałaś dzisiaj w jednym łóżku, macie szczęście, że Draża wam ufa, nieźle wam się upiekło- patrzałam na rozciągającą się Ole z niedowierzeniem, skłon, wyprost, skłon, wyprost…- Co się tak patrzysz?
- Przecież to mi się śniło- mówiłam cicho, niepewnie, jakby do siebie. Zaczęłam ćwiczyć wraz z nią, skłon, wyprost, skłon, wyprost…
- Co ci się śniło? Biegniemy?- potruchtałyśmy w stronę głównego rynku ośrodka, gdzie znajdował się hotel, tam o ósmej mieliśmy mieć śniadanie.- To co ci się śniło?
- No to, że Dominik ze mną …leży…a ppp…potem mówi...- wysapałam, a gdy przystanęłyśmy krzyknęłam- Kocham Cię!
- No ja ciebie też. Hahahah - wybuchła śmiechem.
- Ale to on mi powiedział, no, no, że mnie kocha- z poważniałyśmy- To mi się nie śniło prawda?
- Oczywiście, że nie, bynajmniej nie mogło, bo gdy wróciłyśmy od chłopaków leżeliście tak słodko obok siebie. Draża była z nami… ale dała wam spokój , chyba miała jakieś układy z Dominisiem.- uśmiechnęła się do mnie.
Już nie biegałyśmy. Skierowałyśmy się powoli w stronę domku, aby przebrać się przed śniadaniem. Opowiadała mi jak to było u chłopaków, że grali w prawdę, obowiązek, wybór ale głównym tematem rozmów było to czy się zejdziemy czy nie.
- Gadaliście o mnie i Dośce?- spytałam lekko oburzona.
- Wiesz chłopacy stwierdzili, że się zejdziecie, a my no sorka, ale, że nie. Pomyślałyśmy, że będziesz inteligentna i go spławisz, a tu patrz, jednak płeć brzydka miała rację.
- My nie jesteśmy razem- zrobiło mi się smutno zdradzając ten fakt.
- Jak to nie? No tak usnęliście. Daj spokój pogadacie dzisiaj i będziemy mieli drugą klasową parę- przytuliła mnie mocno i szepnęła na ucho- Cieszę się, że nareszcie będziesz szczęśliwa.

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 8


Przewracałam się z boku na bok. Czego ta wychowawczyni nie wie? Ona wie wszystko! Szkoda, że nie powiedziała mi dokładnie jakie tajemnice jej zdradził. Skoro jest taka mądra, to powiedziała Dominikowi, że to chłopak powinien starać się o dziewczynę, a nie odwrotnie.
Wierciłam się, wstałam, położyłam się znów, usiadłam i tak w kółko. Czekałam aż dziewczyny wrócą, chciałam powiedzieć im o pogadance z Drażą. Nie, to mnie przerastało, skuliłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Łkałam, nawet nie wiem czemu. Może dlatego iż właśnie dowiedziałam się, że nigdy nie będę z osobą, którą kocham, bo żadne z nas nie zrobi pierwszego kroku. Co za głupstwa, Draż kłamała, wymyśliła to sobie, on jej wcale nic takiego nie mówił, przecież uważa mnie za głupią. Tysiące myśli: Po co? Dlaczego? Jak? Tysiące łez… Odwrócona do ściany, bujałam się jak dziecko z chorobą sierocą.  Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Niemożliwe aby dziewczyny już wróciły. Światło wciąż nie zostało zapalone. Ktoś leniwymi krokami zbliżał się w moją stronę. Napięłam wszystkie mięśnie, odwróciłam się w stronę przybysza i odruchowo zamknęłam oczy. Chciałam zapytać się co chciał, gdy…
- Nie mów, że się mnie boisz?- usłyszałam ciepły ton Dominika, który pozwolił mi się rozluźnic- Mogę usiąść… Obok ciebie?- nieśmiały głos, łamał się.
- Nie- położyłam się i odwróciłam się znów do ściany- Nie możesz.
- Jeśli nie mogę usiąść obok ciebie, to się położę- ciepłe ciało mężczyzny kładło się tuż przy mnie, moje nie do końca rozluźnione mięśnie ponownie się spięły, po czym znów zaczęłam płakać- Oj nie płacz już, jestem przy tobie chyba, że… Płaczesz przeze mnie- dłoń która do tej pory głaskała moje włosy uniosła się ku górze.
-Nie…Płaczę bo nie potrafię wyjawić moich uczuć do chłopaka, w którym jestem zakochana- chlipałam- Jestem słaba!
- W takim razie ja też… Naprawmy to ok? Najpierw ja powiem tej dziewczynie o swoich uczuciach, a ty potem powiesz mu o swoich ok?
- Dobrze- odpowiedziałam wtulając się w jego tors.
- Przyszedłem właśnie po to aby pokazać ze jestem silnym mężczyzną –z każdym słowem robił się coraz bardziej spięty- więc powiem to co  do ciebie czuję.
Nie chciałam nic mówić, a może nie mogłam, sama nie wiem. Natomiast z jego ust słowa płynęły wolnym, łagodnym potokiem uczuć, skierowanych do mnie. Wszystko zdawało się takie prawdziwe. Te zaczepki, ciągłe spory oraz nasze rozmowy z Drażą, swatającą nas.
Głaskał mnie po głowie, a kiedy wymawiał kolejne moje zalety, kąciki jego ust unosiły się ku górze, natomiast oczy robiły się rozmarzone i błyszczące. Wyjaśniał, ze poprzednie „związki” nic dla niego nie znaczyły, to była zabawa i przygotowania do stworzenia idealnej pary  ze mną. Na koniec zdradził mi swoją największą tajemnice:
-Kocham cię, Elizko.

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 7


-Dziewczyny możemy już iść- poganiała Ama- mamy wrócić przed 24:00 do domku, a jest 20:00 zobaczycie jak ten czas szybko minie i nie będziecie chciały wracać, a potem dostanie nam się od Draży.
- No już, już ja jestem gotowa, a ty Ola?- Ania pociągnęła kreskę nad okiem.
 Zastanawiało mnie dla kogo ona się tak stroi, chyba nie podobał się Seba czy Kuba.
-Czekajcie na mnie jeszcze chwilkę, ubiorę się.
- Nie wiem po co się ubierasz Aleksandro, jak niejaki Mateusz Kraczyk zaraz cię rozbierze- dziewczyny wybuchły  śmiechem, a Ola rzuciła we mnie poduszką- Przecież żartowałam.- broniłam się chichocząc.
- Pff ale mi tam żarty… - rzuciła drugi raz- A ty z nami nie idziesz?
- No właśnie? Chodź!- zawiesiłam się, kiedy dziewczyny namawiały mnie na pójście do chłopaków. 
Nie chciałam iść, będą się śmiać, bawić, a ja będę siedziała jak jakiś odludek, który nie ma ochoty na rozluźnienie. Dzisiejszy dzień chciałam zakończyć z gorącym kubkiem herbaty i słuchawkami z dobrą muzyką w uszach. Po za tym postanowiłam, że przemyśle to co mówiła mi Ola „Szczęście jest blisko, tylko rozejrzyj się”. Kiedy laski zaczęły machać mi przed twarzą dłońmi odpowiedziałam:
- Nie. Zostanę w łóżku, a jutro obudzę się w znakomitym humorze i będę korzystać z tych pięknych dni, które spędzę z wami- spojrzały po sobie
- Skoro, jutro obudzisz się w znakomitym humorze, to gnij tu sobie dzisiaj, my w każdym razie nie zabraniamy ci, a jak będziesz chciała przyjść do nas to zapraszamy.- po tych słowach Ani, Amalia wraz z nią uścisnęły mnie i wyszły na werandę.
- Pomyśl o kim mówiłam w lasku- szepnęła mi Ola do ucha i krzyknęła do zniecierpliwionych dziewczyn- Już idę!
Pomachałam im przez okno. Daleko nie miały do chłopców, zaledwie kilka kroków, więc byłam spokojna, że po ciemku mimo wszystko dotrą bezpiecznie.
Wzięłam prysznic, zrobiłam sobie herbatkę i usiadłam ze słuchawkami w uszach na łóżku. W głębi serca wmawiałam sobie iż Ola w lasku wspominała o Dominiku ale dużo spraw wskazywało, że nie. Takim czynnikiem było jego zachowanie, stosunek do mnie i do moich poglądów itp. Z rozmyśleń wyrwało moja osobę pukanie do drzwi, do środka weszła pani Drażewska.
- Dobry wieczór- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Cześć, cześć- usiadła obok mnie, poklepała po nogach i spojrzała współczująco- Okropnie się ten chłopak zachował, żałuje, że wcześniej cię nie złapałam. Już lepiej, mam nadzieje?
- Tak- skłamałam- Tacy są ludzie kłamliwi i fałszywi.
- Znam jednego chłopaka, który świetnie kłamie przed jedną dziewczyną.
- Ciekawa jestem kto to, niech pani powie jesteśmy przecież same- namawiałam do zdradzenia tej tajemnicy- Z naszej klasy?- zgadywałam.
- A no z naszej, z resztą ona też. Tacy są zakochani w sobie od pierwszej klasy, ale żadne z nich nie potrafi się przyznać co czuje.- mówiąc z taką tajemniczością jeszcze bardziej zaciekawiała. Zaczęłam kumać o kogo chodzi.
- Kto panią na mnie nasłał?- spytałam roześmiana.
- Sama przyszłam, gdyż nie mogę patrzeć jak dwóch moich uczniów cierpi, bo nie potrafi się zejść. Po bójce gadałam z Dominikiem, byłam ciekawa dlaczego tak rzucił się na tego chłopaka skoro po pierwsze, on ci nic nie zrobił, a po drugie NIBY cię nie lubi. Siedzieliśmy dzisiaj na mostku i gaworzyliśmy sobie szczerze ty też powinnaś- widząc moją zaskoczona minę powiedziała- Idę dalej na obchód.

Rozdział 6


Nie wiem ile siedziałam pośród drzew. Było mi tam dobrze, czułam się wspaniale. Spokój, cisza a przede wszystkim brak ludzi. Słyszałam szum wody, która była niedaleko mnie, śpiew ptaków i kroki, kroki Dominika, których tak naprawdę nie było. Samotność to mój sprzymierzeniec myślałam. Kiedy odwróciłam głowę aby sięgnąć po patyczek, ujrzałam Olę. Miała na sobie czarną koszulkę, jeansy i związane włosy, a w dłoniach trzymała mój obiad? Tak to musiało być to. Wszystko wskazywało na to, że siedzę tu około 3 godzin. Niemożliwe, a jednak.  Spojrzała na mnie ciepło i usiadła obok mnie.
- Wiesz… Czasem tak jest, że trzeba się sparzyć by być potem  ostrożniejszym. – nie odpowiedziałam, wiec mówiła dalej- Ze mną było tak samo, jeden chłopak, który mnie zranił, potem drugi, aż w końcu rozejrzałam się i zrozumiałam, że ktoś jest we mnie zakochany, jestem z ta osobą od dzisiaj.
- Kto to?- spytałam biorąc pudełko z ciepłą potrawą.
- Mateusz- nieśmiało otworzyła usta.
- To świetnie, zawsze wam kibicowałam, pasujecie do siebie, cieszę się waszym szczęściem.- Zrobiłam się weselsza, wiedząc, że dwie bliskie mi osoby są w końcu razem, lecz mimo wszystko zaczęłam coś podejrzewać. Mówiła tak o wielu chłopakach, a ja zawsze podobnie reagowałam. Cieszyłam się gdy Ola kogoś miała. Mówiła wtedy jak to jest wspaniale być z kimś, a ja nie byłam nigdy zazdrosna. Poprzez swoje opowiastki, przekazywała mi jakąś cząstkę tej męskiej miłości, którą otrzymywała od swojego wybranka.
- Ty powinnaś zacząć rozglądać się za swoim szczęściem- palcem dotknęła mojego serce, po czym objęła mnie ramieniem.
- Gdzie niby mam je znaleźć?- parsknęłam sarkastycznie.
- Rozejrzyj się, jest blisko.- ruchem dłoni wskazała obszar ośrodka wypoczynkowego.

Rozdział 5


Wbiegłam do domku cała mokra od płaczu, nikt tak jeszcze mnie nie upokorzył. NIKT. Jaka ja jestem naiwna, miał rację, przecież nie mógł się we mnie zakochać, byłam za brzydka, głupia i w ogóle. Stanęłam po środku pokoju w którym znajdowały się moje współlokatorki i koledzy z naszego obozu Kuba, Sebastian i Mateusz. Ich spojrzenia były pełne zdziwienia i współczucia. Seba przerwał głuche milczenie.
- Draża pozwoliła wam dzisiaj przyjść do nas, jeśli chcecie… Pogramy w prawdę, obowiązek, wybór lub coś innego…- jego głos ucichł widząc moje coraz większe łzy.
- Albo poopowiadamy sobie straszne historie…- podjął próbę Mateusz
- Wiedzieliście coś więcej niż to, że Dominik prawie utopił Alka?! Mówcie!- warknęłam. Ola odważyła się podejść, kiedy reszta ze zdziwienia i wstydu spuściła głowy. Przytuliła mnie mocno.
- Krótko mówiąc, Dominik dostał w twarz- cicho odezwał się Kuba- Kiedy ten wasz Alek wylądował w wodzie, wciągnął za sobą Domiego , nauczycielki to zauważyli i kazały im spokojnie wyjść, ale gdy znaleźli się z powrotem na pomoście Alek  rzucił się na Dominiczka,a ten dostał w mordę, a potem jeszcze troszkę kopniaków… Kobietki nie mogły nic zrobić, ogarnął się dopiero gdy przyszedł jego trener i powiedział, że złamał regulamin ucznia ich szkoły.
- Dzisiaj- podjęła się rozmowy Ania- pani nam powiedziała, że on musi z tobą pogadać, bo trener mu kazał cię przeprosić za to, że niby coś ci zrobił, a my uspokoiłyśmy ją, że już jesteście umówieni. Nie wiedzieliśmy za co te przeprosiny, przypadkowo podsłuchaliśmy Filipa i jego kumpla, okazało się, że zostałaś ofiarą wrednego… zakładu. To wszystko działo się jak już  poszłaś się z nim spotkać.
-  Nie mogliście powiedzieć mi, że to taki dupek ! Oczywiście, że nie przecież lepiej żebym została upokorzona. Prawie to ja  dostałam w twarz! Nie mogliście do mnie przyjść!? Powiedzieć mi tego!? Nazwał mnie DZIWKĄ!- odwróciłam się na pięcie, kierując się ku wyjściu.
 – Ale my nie wiedzieliśmy dopiero  5 minut temu przyszła do nas Draża i chciała ci powiedzieć żebyś tam nie szła  bo on został wylany z obozu i będzie agresywny, my myślałyśmy, ze chce po prostu pogadać!- Było za późno, ja biegłam już w kierunku lasku. Potrzebowałam samotności.

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 4


Z niecierpliwością czekałam na popołudnie. Wiedziałam, że Dominik ma obniżone zachowanie, ale co z Alkiem? Tak naprawdę miałam gdzieś, gdzie on mieszka, co on robi i kim jest. Chciałam po prostu przez pewien okres być szczęśliwa. Poczuć po raz pierwszy objęcia osoby, której na mnie zależy oraz miękkość ust. Jeszcze wczoraj byłam sceptycznie do niego nastawiona, myślałam, że to gbur dlatego nie chciałam aby mnie przytulił, lecz po spacerku wydał się o wiele fajniejszy.
Była 11:55 kiedy ubrana w lekką pudrową sukienkę wyszłam na spotkanie przy pomoście. Zaniepokoiłam się, widząc Alka z bagażem i zwieszoną głową.
- Co to ma znaczyć!- wybuchłam, nie wiedząc co ma mi do powiedzenia.
- Spokojnie, nie krzycz, pięknie dziś wyglądasz, wyjeżdżam- wyrzucał z siebie słowa, które nie dochodziły do mnie. Dotarło tylko ostatnie.
- Wyjeżdżasz? Ale czemu?- Łzy spływały mi po policzku. Nie dlatego, że będę za nim tęsknić przecież go nawet dobrze nie znałam, ale dlatego, że był osobą, która mogła mnie kochać, tak jak chłopak kocha dziewczynę.
- Wczoraj… Pobiegłaś do domku i może dobrze bo…
- Co się potem zdarzyło?!- unosząc się pytałam zaciekawiona.
- Nie wiem czy widziałaś tego kolesia, co mnie wczoraj do jeziora wpakował, krótko mówiąc ma poobijaną buźkę.
- No i?
- Możesz zamilczeć kiedy mówię do ciebie?- warczał na mnie- Przez niego i przez ciebie zostałem wylany z obozu,a może i nawet ze szkoły , rodzice będą po mnie za chwilę. Moja kariera skończyła się zanim się zaczęła! Zadowolona?!- szarpał mnie, a jego żyła na szyi znacząco pulsowała- To twoja wina dziwko! TWOJA!
Spojrzałam mu głęboko w oczy, w moich znajdowały się łzy. Próbowałam wymierzyć mu policzek, lecz on zatrzymał moją dłoń.
- Myślisz, że mogłabyś mi się spodobać? Haha… śmieszna jesteś! To był zakład!- wyrwałam rękę z jego stalowego uścisku i pobiegłam do domku- Pierdol się!- krzyknął  za mną, po czym splunął.

Rozdział 3


Słońce budziło mnie swoimi promieniami, mimo wszystko nie otworzyłam oczu. Myślałam nad tym co wczoraj się stało, jak to wyglądało i czemu ten ktoś to zrobił. Wiem jedno dla mnie ten wieczór trwał zbyt długo. Gdy wróciłam do domku, natychmiast chciałam położyć się spać ale dziewczęta kazały mi się spowiadać. Powiedziałam im wszystko, a one domyśliły się kto jest winowajcą
- Dominik!- krzyknęła Amalia
- Co Dominki?
- Zmył się od nas przed twoim przyjściem, założę się, że on go wepchną, przecież cały czas był zazdrosny.
- Bzdury gadasz- wyszłam z pokoju, aby powitać moje piękne życie w snach.
Po przebudzeniu, pytania wczorajszego wieczoru powróciły. Co jeszcze mnie zdziwi? Czemu Dominik miałby to zrobić? Dlaczego miałby być zazdrosny? Przecież się nienawidzimy. Na odpowiedzi nie musiałam długo czekać. Moje współlokatorki siorbiąc, gorącą herbatą rozmawiały na werandzie.
- Ale Draża się wkurzyła!- cichutko na paluszkach podreptałam, przykucnąć przy framudze otwartych drzwi wyjściowych. Dziewczyny pod tym kątem nie mogły mnie zobaczyć, lecz ja je tak. – Po co Domi wepchnął go do tej wody?!- Amalia odchyliła głowę do tyłu, aby złapać poranne promyki.
- Ostatnio wszystko go wkurza, a szczególnie to gdy nasza Elizka rozmawia z chłopakami innymi niż Seba, Kuba czy Mateusz. No nie  powiem, ale fajnych ma adoratorów- komentowała z nutką zazdrości Ania.
- Przestań żaden z nich nie jest wart Lizy. Dominik skacze z kwiatka na kwiatek, a Alkiem, nie ma co sobie nawet głowy zawracać. Ja też nie będę czasu tracić na takich facetów, wczoraj powiedziałam Filipowi, że jestem zajęta.
- Przecież nie jesteś!- oburzyły się dziewczyny.
- No przecież ja to wiem… Ale nie miało to sensu, oni są z Warszawy. Musiałam jakoś skłamać.
-  Eli mówiła, że z Bydgoszczy- zmarszczyła brwi Anka.
- Nieźle ją nakłamał, a ja  zapomniałam jej powiedzieć, kiedy wczoraj o tym mówiła, a jeśli chodzi o Dominika to dobrze, ze się w końcu wynosimy z tej budy. Od trzech lat do niej startuje, zaczepia, robi przykrość, denerwuje. Co to jakieś końskie zaloty!  . Trzy razy NIE, takim facetom. Idę ją obudzić.- skierowała się ku drzwiom. Kiedy weszła, byłam w łóżku udając, że śpię.- Hej słoneczko. Pobudka, mamy piękny dzionek- uniosła moją powiekę, a wraz z nią uniosły się kąciki ust- O ty kłamczucho! Ty już nie śpisz!
- Tak przyjemnie mnie budziłaś, a propos odkąd jesteś taka miła?
- Od zawsze- wybuchłyśmy śmiechem.
- Jeśli chodzi o kłamczuchę, tak można nazywać tylko jedną osobę.
-Jest Eliza!-  krzyczał Aleks.
- Właśnie go tak można nazywać- podniosłam się i sięgnęłam po szlafrok.
- Nie! Nie ma jej!- odpowiedziały zgodnie dziewczyny na werandzie.
- Przecież jest dopiero 7, na pewno jeszcze śpi!
- Jestem – wyszłam na zewnątrz, a poranny wietrzyk muskał moje, jeszcze nierozczesane włosy - słucham?
- To nie rozmowa na teraz, możemy spotkać się w południe?- zauważyłam, że Dominik zerka na nas zza firanki.
- Dobrze- z tryumfalnym uśmiechem, spojrzałam w oczy chłopaka, stojącego za białym materiałem, starającego się zniszczyć wszystko co było dla mnie ważne  - Więc się widzimy.
- Czemu się zgodziłaś!?- napadła na mnie Ola, gdy Alek się oddalił - Przecież cie okłamywał!
- Ona wie?- dziwiły się dziewczyny
- Troszeczkę podsłuchałam.- uśmiechnęłam się nieśmiało do dziewczyn, po czym skierowałam wzrok na Olę- Spotkam się z nim, chcę żeby wszystko mi wyjaśnił, a przy okazji utrę jeszcze nosek Dominisiowi.

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 2


Minęło popołudnie i nadszedł pomarańczowy wieczór, w sam raz dla romantyków, do których należałam.
Ognisko pięknie iskrzyło, uczniowie Gimnazjum nr 1 w Barcinie piekli kiełbaski, a ja siedziałam na pomoście wpatrzona w zachodzące słońce.
Patrzałam na nie sama, popijając wodę. Czemu samotnie? W sumie nawet ja tego nie wiedziałam. Wzbraniałam się przed uczuciem do jednego z moich towarzyszy. Z Olą też nie spędzałam tego wieczoru, nią zajmował się Filip, najlepszy kumpel Alka, któremu się spodobała.
Poczułam oddech na szyi.
- Pięknie co?- pomyślałam, że to był on… Ale to tylko Alek.
- Tak- bez przekonania wskazałam na miejsce obok, na którym chciał usiąść.
- Jesteście naprawdę bardzo fajna grupą wiesz? Dziewczyny ładne, faceci  spoko- przewróciłam oczyma- Mnie taka jedna…- zaczął się jąkać- M-m-nie tak-k-ka… jedna się spodobała.
- Tak? – zaciekawiłam się- która mogę załatwić ci numer.
- Serio? Podasz mi swój numer?- woda, którą miałam przed chwilą w ustach znalazła się w jeziorze- Ok, przepraszam- poklepał mnie po plecach kiedy zaczęłam się dławić.
- Nie o to chodzi- wstałam szybko.
- To o co?- przysunął się do mnie na nieodpowiednią odległość.
- Mogę dać ci ten numer ale tylko NUMER, nie chce abyś oczekiwał ode mnie czegoś więcej.
Wyciągną ręce aby mnie przytulić ale ja je zatrzymałam co mogło wyglądać jakbym się przed nim broniła. Podniósł ręce w geście rezygnacji.
- No dobrze, to może się przejdziemy?-
- Z chęcią- uśmiechnęłam się delikatnie, domyślając się, że chyba mu zależy- Ale najpierw powiem swojej wychowawczyni, że idę się z Tobą przejść.
- Serio ? Musicie się meldować ? Przecież nie macie ośmiu lat.
- Tylko, że my jesteśmy grzeczni, a nasi wychowawcy nie są trojgiem facetów, którzy wolą opowiadać zbereźne dowcipy swoim uczniom, niżeli ich pilnować.- szturchnęłam go .
- No coś w tym jest. Coraz bardziej mi się podobasz.- roześmiał się przyjaźnie i objął mnie ramieniem.
Gdy podeszliśmy do Draży, ciekawskie spojrzenia były wpatrzone we mnie i Alka. Dominika niestety nie było, a chciałabym zobaczyć jego złą, wulgarną minę wojownika.
- No jasne, idźcie, idźcie- Drażewska wyszczerzyła zęby, po czym pociągnęła mnie za rękę i szepnęła na ucho- Powodzenia, tylko uważaj na siebie, bo to może być podejrzany typek.
- Dobrze, dobrze nich pani się nie przejmuje- szepnęłam. Gdy oddaliliśmy się, krzyknęłam- Do której będziecie siedzieć przy ognisku?!
-  Jeszcze nie wiemy. Nie musicie się spieszyć!- odpowiedziała Draża, spoglądając na Dominika wchodzącego na plażę.
  Poszliśmy w stronę mini zoo, które znajdowało się na terenie ośrodka. Dopiero po dłuższej chwili zaczęliśmy rozmowę.
- Co ten gościu do ciebie ma?- zatrzymał mnie i spojrzał głęboko w oczy. Były one duże i czarne oraz spokojne i opanowane.
- Jaki gościu?
- Nie żartuj, przecież wiesz o kim mówię.
- Oj no, wiem, wiem… Po prostu nie mam ochoty o nim gadać.- odwróciłam się, a on delikatnie mnie objął.
- Ok, więc poznajmy się. Opowiesz mi skąd jesteś, co lubisz i w ogóle?
- Z miłą chęcią. Mieszkam niedaleko Barcina i chodzę ,póki co do trzeciej klasy gimnazjum.
- Oj młoda jesteś, a ten twój Barcin to gdzie?
- To w takim razie ile masz lat staruszku? Hę? To takie małe miasteczko niedaleko Bydgoszczy.
- Serio? Ja jestem z Bydgoszczy. Seksi siedemnastka ze mnie…
- Haha… chodźmy dalej.
Spacerowaliśmy jeszcze przez dwie godziny, po czym wróciliśmy na plażę. Było już ciemno. Tafla jeziora była idealnie gładka, a okrągły księżyc pięknie się w niej odbijał. Ognisko jeszcze iskrzyło, zdawało się, że nikogo już przy nim nie ma.
- Romantycznie…Prawda?- zbliżył się do mojej twarzy, chcąc złożyć pocałunek na mych wargach. Chciałam ale, to nie był on… mój ukochany.
- Przestań- odepchnęłam go.’
- Nie żartuj- nalegał.
- Nie, po prostu nie!- próbowałam odejść, ale nadal trzymał mnie za ręke.
- Zostaw ją ! – krzyknął ktoś za mną. Nim się obejrzałam Alek wraz z tajemniczym przybyszem topili się nawzajem w jeziorze. Kobieta z plaży wrzeszczała, aby się uspokoili, a ja zwyczajnie uciekłam do domku.

Rozdział 1


  Powietrze przesiąknięte było szczęściem, zapach bzów, tulipanów wprawiaj wszystkich w doskonały nastrój, jednak najważniejszym czynnikiem było, ostatecznie zakończenie  egzaminów oraz upragniony wyjazd na który tak długo czekaliśmy.
  Dwunasty maja, to idealny czas aby powoli zacząć żegnać się ze swoja klasą III f jak i III e. Pogoda nam sprzyjała, nastroje również. Tydzień nad jeziorem w domkach czteroosobowych wyglądałby wspaniale, lecz nie dla mnie. Cieszyłam się na ten biwak, niestety już w autobusie humor zepsuł mi Dominik ,swoimi uwagami, zaczepkami itp.  Wysiadając z autokaru, pośrodku ośrodka znajdującego się w lesie, poczułam ogromną ulgę. Pomyślałam, że to koniec tej męczarni, będe przez tydzień go unikać, a potem jeszcze tylko miesiąc i wakacje.
Mój humor poprawiła wiadomość o uczniach szkoły sportowej, którzy mieli znaleźć się z nami na terenie prywatnym.
  Domek dzieliłam wraz z Olą, Anią i Amalią. Podczas rozpakowywania się usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-Ja otworze- krzyknęłam. Przed progiem stał opalony i przystojny chłopak, oczywiście nie z naszego obozu- Cześć- wyszeptałam nieśmiało.
- Hej. Chciałem się z wami przywitać i życzyć miłego pobyty w naszym towarzystwie.- uprzejmy, miły, szarmancki , coś mi nie pasowało, a gdzie jest kruczek?
- A dziękujemy, dziękujemy mam na imię Eliza to Ola, Ania i Amalia.
- Jestem Alek, miło się gadało ale muszę już lecieć na trening- uśmiechnął się i pobiegł w stronę boiska do piłki nożnej.
- Gdzie jest kruczek?!- krzyknęłam wychylając się za barierkę werandy. Odwrócił się z szelmowskim uśmiechem i rzekł
- Jesteście ładnymi dziewczynami, a my to przystojni faceci, chyba nie muszę więcej tłumaczyć- przesłał mi buziaka i zniknął za sosnami.
- Kto to był?-  wchodząc do mieszkanka, usłyszałam zadziorny głos Dominika.
- Kolega- odpowiedziałam z dumą.
- Jaki znów kolega? Wiesz przecież, że nie możecie…
- Co nie możemy?- zapytałam ze szczerą ciekawością.
- Nie możecie rozmawiać z innym obozem, z innymi chłopakami! Dobrze, że Drażewska pozwoliła nam was pilnować!
- Pilnować?! Pff…- weszłam do domku zatrzaskując drzwi za sobą, widząc przez okno wściekłego Dominika kierującego się na werandę naprzeciwko naszego zakwaterowania.