- Cudowny miałam
sen- szepnęłam do siebie przeciągając się. Zapach przesiąkniętego wilgocią
domku stawał się nie do zniesienia, otworzyłam okno aby pozbyć się odoru.
Podciągnęłam rolety, wpuściwszy do środka kilka dyskretnych promyków. Oli łóżko
było już puste, musiała być szósta, poszła biegać. Umyłam się i ubrałam,
chodziłam cały czas na palcach starając się nie zbudzić współlokatorek.
Założyłam na nogi trampki, wiedziałam gdzie znajdę Olę, już pierwszego dnia
wskazywała mi i pani gdzie będzie biegać. Chciałam ją dogonić żeby jak
najszybciej powiedzieć jej o moim niesamowitym śnie ze mną i Dominikiem w roli
głównej. Miałam nadzieję, że to on nim myślała mówiąc „Twoje szczęście jest
blisko, tylko musisz się rozejrzeć”.
Wąską, piaszczystą dróżką truchtałam nad
brzegiem jeziora. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wielu barw dookoła siebie,
czyżby Ola miała rację? Jezioro lśniło, odbijającym się od niego słońcem,
pierwszy raz w życiu chciałam tak naprawdę
nad nim usiąść i zapatrzeć się w dal bez powodu. Zawsze był jakiś :
problemy w szkole, kłótnia z kumpelą, niechęć siedzenia przy jednym ognisku z
pewną osobą itd. Ale teraz przystanęłam obróciłam się wokół własnej osi patrząc
cały czas w niebo. Było piękne, przezroczyste, błękitne. Ptaki na soczyście
zielonych sosnach ćwierkały przyjaźnie, śpiewały cudowną zakochaną melodię,
której nigdy nie słyszałam. Zamknęłam
oczy, wyobrażałam sobie Dominika, który mnie obejmuje, mówiąc ciepłe słowa.
Potem idziemy za ręce w stronę pomostu całując się delikatnie, a ludzie
uśmiechają się do nas przyjaźnie, po czym dźga mnie w boki? Nie, to już
rzeczywistość.
- Hej. Co ty tu
robisz? Idziesz ze mną biegać?- usłyszałam zasapany głos Olki.
- Szukałam cię,
ale się zamyśliłam…
- O pewnie
myślałaś o Dominiku z którym spałaś dzisiaj w jednym łóżku, macie szczęście, że
Draża wam ufa, nieźle wam się upiekło- patrzałam na rozciągającą się Ole z
niedowierzeniem, skłon, wyprost, skłon, wyprost…- Co się tak patrzysz?
- Przecież to mi
się śniło- mówiłam cicho, niepewnie, jakby do siebie. Zaczęłam ćwiczyć wraz z
nią, skłon, wyprost, skłon, wyprost…
- Co ci się
śniło? Biegniemy?- potruchtałyśmy w stronę głównego rynku ośrodka, gdzie
znajdował się hotel, tam o ósmej mieliśmy mieć śniadanie.- To co ci się śniło?
- No to, że
Dominik ze mną …leży…a ppp…potem mówi...- wysapałam, a gdy przystanęłyśmy
krzyknęłam- Kocham Cię!
- No ja ciebie
też. Hahahah - wybuchła śmiechem.
- Ale to on mi
powiedział, no, no, że mnie kocha- z poważniałyśmy- To mi się nie śniło prawda?
- Oczywiście, że
nie, bynajmniej nie mogło, bo gdy wróciłyśmy od chłopaków leżeliście tak słodko
obok siebie. Draża była z nami… ale dała wam spokój , chyba miała jakieś układy
z Dominisiem.- uśmiechnęła się do mnie.
Już nie
biegałyśmy. Skierowałyśmy się powoli w stronę domku, aby przebrać się przed
śniadaniem. Opowiadała mi jak to było u chłopaków, że grali w prawdę,
obowiązek, wybór ale głównym tematem rozmów było to czy się zejdziemy czy nie.
- Gadaliście o
mnie i Dośce?- spytałam lekko oburzona.
- Wiesz chłopacy
stwierdzili, że się zejdziecie, a my no sorka, ale, że nie. Pomyślałyśmy, że
będziesz inteligentna i go spławisz, a tu patrz, jednak płeć brzydka miała
rację.
- My nie
jesteśmy razem- zrobiło mi się smutno zdradzając ten fakt.
- Jak to nie? No
tak usnęliście. Daj spokój pogadacie dzisiaj i będziemy mieli drugą klasową
parę- przytuliła mnie mocno i szepnęła na ucho- Cieszę się, że nareszcie
będziesz szczęśliwa.
Hm.. świetny opis oczami zakochanej dziewczyny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział:D