niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 11


- Znów złamana noga będzie ?Czy tym razem ręka?- szepnęłam Oli wchodząc na stołówkę. Zdążyła powiedzieć tylko :” Powiedziała ci ta menda, pogadamy potem”, gdy Seba odsuwał mi krzesło, znajdujące się obok niego. Uśmiechnęłam się delikatnie po czym skierowałam wzrok w stronę Dominika.  Wkuwał całą siłą ostrza widelca w sałatkę znajdującą się na jego talerzu, a oczy z złośliwym błyskiem wpatrzone były w Sebę.
- Oho! Kolejny wróg do kolekcji. Niedługo zacznę kupować ci trofea,” najsympatyczniejszego” człowieka pod słońcem.- trąciłam Sebolka ramieniem.
- Wolałbym szczerego. Podać ci coś?
- Tak, poproszę…
- Witam wszystkich na śniadanku!
-  Chleb…- podirytowana wyciągnęłam dłoń w stronę Sebastiana.
- Nie przeszkadzajcie sobie lub… na chwilkę przestańcie rzuć moje kózki- roześmiała się perliście pani Jadwińska, nauczycielka biologii.
Była to osoba miła, a jednocześnie irytująca. Każdego ucznia potrafiła do czegoś przyrównać, mnie np. do jabłuszka, gdyż jak to ona twierdzi moje policzki są tak  rumiane jak jabłuszka we wrześniowe popołudnie. Na Olę mówiła „ Moja czekoladko”, wpieniało to ją, więc w końcu powiedziała do niej na lekcji” Pani Pyzo, a…”. Zdenerwowana powędrowała w kierunku Aleksandry, pociągnęła ją za rękę i widzieliśmy tylko jej stare pośladki z cellulitem.  Olka wróciła z dwoma godzinami kar społecznych, otrzymanych od samego dyrektora.
- Pani Drażewska ma wam coś do ogłoszenie, słuchaaaajcciiee- zaćwierkotała.
- Młodzieży- zaczęła Draża wpatrzona w chłopaków, którzy zachłannie wcinali, kanapki z wędliną- Dzisiaj tak jak obiecywałyśmy odbędą się podchody- tłum uczniów zaczął gwizdać i klaskać. Prawdą było, że tylko dlatego przyjechaliśmy do tego ośrodka. W styczniu postanowiliśmy ostatni raz wyjechać z naszą klasą. Od tej pory zaczęły się poszukiwania najlepszego lokum. Może w górach, może nad morzem, a może na mazurach. W końcu zdecydowaliśmy się na hotel oddalony o 40 km od naszego miejsca zamieszkania. Nic w nim szczególnego nie było, las, jezioro, domki letniskowe i hotel, ale ulotka przedstawiała coś jeszcze. Tor, a właściwie ścieżki w zamkniętej dla zwykłych wczasowiczów części lasku. Od razu zakochaliśmy się w oświetlanych dróżkach nad którymi wisiały mostki i inne. Było to pole do podchodów, specjalnie przyszykowane dla młodzieży szkolnej. Bez chwili zastanowienia, postanowiliśmy wyjechać właśnie tam.
- Cisza!- uspokajała  pani Jadwińska- Opanuj się kochanyyyy- szczebiocząc, tanecznym krokiem udała się w stronę chłopaka, który podskakiwał z radości wykrzykując wraz ze swoim kolegą niecenzuralne słowa- Usiądź Krzysiu i ty też Mariuszku- pociągnęła chłopców za uszy, po czym opadli na krzesła. Gdy tłum wrócił na swoje miejsca, Draża ponownie zaczęła:
- A więc, jak już powiedziałam dzisiaj odbędą się podchody. Macie czas wolny do godziny 19:00, gdyż wtedy zacznie się zabawa- ponownie wybuchł aplauz, a Draża spokojnym ruchem dłoni i z uśmiechem zniecierpliwienia, uciszała uczniów-  Przedstawię teraz zasady, więc możecie zadawać pytania, jeśli coś dla was  wydaje się  niezrozumiałe. Wraz z wychowawcami zapraszamy was wszystkich o godzinie 16:00 pod drzwi naszego domku. Każdy po kolei, będzie do nas wchodził. Wylosujecie u nas karteczki, możecie zostać szukającymi bądź przeszkadzającymi. Karteczkę wraz z mapką i specjalnym GPS musicie przed wyjściem schować, aby nikt nie zauważył kim jesteście.
- Po co mamy je zachowywać? W sensie te karteczki- zapytał zaciekawiony Seba, kołysząc się na krześle.
- Nie bujaj się na tym stołku Błaszczyk!- zdenerwowana czynnością powtarzającą się na jej lekcjach profesor Magdalena Krystkowiak, biegła w stronę Seby- Błaszczyk czy ty wciąż musisz to robić ?! Zabij się, zabij! Ja nie będę za tobą tęskniła na moich lekcjach j. polskiego!
- Całuję rączki pani profesor- uśmiechnął się z nonszalancją- Jak pani dba o moje życie i zdrowie. Jestem uszczęśliwiony faktem, że ma tak wybitną nauczycielkę. Nie umrę, za bardzo bym za panią tęsknił!
- Ty wiesz jak przemawiać do kobiet z resztą Dominik również- potargała brązowe loczki Sebastiana, spoglądając na wymuszony uśmiech Dominika.
- Oczywiście pani profesor, do takich kobiet jakie nas uczą nie da się inaczej mówić. Powinnyśmy panią codziennie róże przynosić, lecz teraz oddajmy głos pani Drażewskiej aby zdradziła nam resztę sekretów tej tajemniczej gry.
- Słusznie. Dziękuje Sebastianie- przytaknęła Draża.
  W ciągu kolejnych 15 minut dowiedzieliśmy się kilku rzeczy. Dla niektórych, cała ta rozrywka wydawała się zbyt trudna. Dlatego jeszcze przed wyjściem ze stołówki, dopytywali się swoich znajomych o poszczególne zasady. Nie należałam do tego typu osób, to raczej mnie zawsze ktoś się o coś pytał. Układałam w głowie poszczególne informacje, aby dobrze zaplanować sobie dzień. O 16:00 mamy zjawić się u wychowawców. Do tego momentu mamy sporo czasu. Pogada była wyśmienita. Było wręcz upalnie, już teraz dostrzegaliśmy nadchodzące wakacje, a jednocześnie rozłąkę. Każde z nas miało inne plany. Jedni wyjeżdżali nad morze, inni zagranicę, niektórzy zostawali w domu. Lato zawsze spędzaliśmy razem, czasem po prostu włócząc się po uliczkach Barcina. Teraz miało być inaczej. Każde z nas czuło, że w końcu się rozstaniemy. Choć woleliśmy o tym nie rozmawiać. Myśl o liceach do których mieliśmy trafić, wprawiała nas w melancholię.
  Łapiąc promienie słońca, postanowiłam włożyć kostium kąpielowy i poopalać się na plaży. Myślałam nad tym co się stanie kiedy zostanę szukając lub przeszkadzającą. Z reguły nie lubiłam utrudniać ludziom życia, dlatego w razie co chciałam przekonać nauczycielki aby podały mi karteczkę szukającej. Podchody miały zacząć się dopiero o 19:00 wtedy wszyscy poszukiwacze mieli wyruszyć z wyznaczonego miejsca. Między 16;00, a 19:00 wszystkie szkodniki miały przygotować swoje pułapki, ale tak aby nikt się nie zorientował. Nie miałam pojęcia jak to zrobić. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że każdy będzie wypytywał nauczycielki o poszczególne kwestie, po wylosowaniu papierka, gdyż sporo spraw nie zostało rozstrzygniętych. Nawet pytanie Sebastiana, nie dostało wyjaśniającej odpowiedzi:
- Dowiesz się wszystkiego jak cokolwiek wylosujesz- odpowiedziała mu Draża, rozdzielając chłopaków, którzy bili się  przy szwedzkim stole, po czym dodała- Zaraz nie będzie podchodów!- w tym samym momencie, wszyscy się uspokoili.
 Na jeszcze zimnym piasku leżałam sama. Chciałam zaprosić Olę, lecz ona dzielnie udawała dziewczynę Mateusza, który coraz częściej zaczynał działać jej na nerwy. Natomiast Ama z Anką wolały pograć w badmintona. Było mi to z resztą na rękę. Zamierzałm pomyśleć o uczuciu, które wyznał mi Dominik poprzedniej nocy. Miałam zamiar z nim pogadać jeszcze na biwaku, w szkole nie byłoby kiedy. Mogłam podjąć odliczanie, zostały mi 2 dni. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyśleniach. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy ktoś przycupnął przy mnie. Delikatnie uniosłam głowę i spojrzałam na tajemniczego przybysza.
- Filip?- zaciekawiona, spojrzałam na najlepszego kumpla Alka.
- Eee… przepraszam, że przeszkadzam. Słuchaj chciałem się o coś spytać- obydwoje czuliśmy się niezręcznie. Ja ponieważ miałam na sobie tylko stanik i majtki, a on gdyż przyszedł do dziewczyny, która została upokorzona przez jego przyjaciela.
- Nie mam ci nic do powiedzenia- usiadłam i zakryłam się ręcznikiem- Nie chce słuchać historii o Alku ani nic podobnego.
- Nie o to chodzi. On jest dupkiem, chciał cię wykorzystać ale…- przerwał widząc moją zniesmaczoną minę.
- Do rzeczy…
- Chciałem się pożegnać, po prostu pożegnać. Wyjeżdżamy dzisiaj, nauczyciele mają z nami problemy.
- Jeszcze coś- zapytałam zniecierpliwiona.
- Ucałujesz ode mnie Olę. Wiem, co myślisz, ale ona naprawdę mi się podobała. Chyba nigdy jej nie zapomnę. Kłamała mówiąc, że ma chłopaka. Trudno, jeszcze kiedyś przypomnę jej o sobie. Zrobisz to dla mnie?- zastanawiałam się chwilę. Zrobiło mi się żal Filipa. Potraktowała go źle, dając mu kosza, mówiąc, że nie warto, jednak się myliła, okazał się sympatycznym kolesiem. Widząc moje milczenie, odszedł zrezygnowany.
- Ucałuję- krzyknęłam, uśmiechając się szczerze. Odwzajemnił ten gest i pobiegł w stronę ośrodka.

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekhm.. nie wiem co mam powiedzieć .. Może to, że podobał mi się ten rozdział ? ... STOP. Powiem prawdę, bardzi mi się podobał ! Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów. I jestem ciekawa co masz na myśli pisząc, że Filip przypomni sobie jeszcze Olce. I dlaczego Dominik był taki zdenerwowany w tej stołówce ? Czekam na dalszy ciąg:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba. Dalszy ciąg szybko sie nie pojawi, to zależy od wolnego czasu jakim będe dysponować, a raczej nie będzie go zbyt wiele :(

      Usuń
  3. Mi też się zrobiło żal Filipa, muszę przyznać. Sama nie wiem czemu, bo jeszcze jakiś czas temu porządnie gardziłam jego osobą, a teraz jakoś tak się odwróciło. No, ale do rzeczy. Rozdział jedenasty ciekawy i czekam w końcu na te podchody, chętnie się dowiem co na nie przygotowałaś!
    Co do twojego pytania na moim blogu, piszę mniej więcej od pięciu lat. No, może odrobinę dłużej, ale moje wcześniejsze twory jakoś trudno w ogóle nazwać opowiadaniem ;)
    www.disenchanted-prince.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział:) oczywiście obserwuję twojego bloga i licze na rewanż:) Pozdrawiam:* Chętnie powymieniam się komentarzami:)
    miss-hanuss.blogspot.com
    Przepraszam za spam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa tych podchodów:) Fajenie się czytało ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hi:) Your story is very interesting and good reading for this. Your style surprised me! This is amazing blog. I hope that this story don't boring me! Now is very, very good. Take care :)

    OdpowiedzUsuń